Z racji tego, że jest to mój pierwszy post który piszę de facto w przerwie na śniadanie. Postanowiłem skupić się na odwiecznym problemie braku czasu i niedostępności punktów gastronomicznych w miejscu pracy.Najbardziej pospolity problem a jakże ważny w naszym życiu.
Przecież wiadomym jest, że potrzeba zjedzenia porządnego śniadania jest podstawą naszej błyskotliwej egzystencji w pracy. Spoglądając na zegarek w odliczaniu do przerwy śniadaniowej powinniśmy mieć już zaplanowane gdzie chcemy się udać i jak wyjdziemy czasowo w ostatecznym dodarciu do celu, pochłonięciu posiłku i powrotu przed końcem przerwy. Jest to dość ważny aspekt gdyż nie każdy szef jest na tyle tolerancyjny by móc przepuścić koło nosa takie występki. Dlatego dobrą alternatywą wobec takiego problemu jest zastosowanie niezbyt skomplikowanej taktyki.
Faza pierwsza: analiza punktów gastronomicznych
- "idąc do" bądź "wracając z" pracy starajmy się uzyskać ulotki z menu danego miejsca co w późniejszym czasie może nam się bardzo przydać!
- tutaj musimy być przygotowanymi na ewentualne rozczarowanie, z racji braku takich punktów w okolicach pracy.
- jeśli są takowe musimy być pewni, że dotarcie na miejsce, sam posiłek i powrót nie zajmą nam więcej niż nasza przerwa trwa.
- tutaj pozwolę sobie przytoczyć podpunkt pierwszy fazy wcześniejszej, otóż będąc w posiadaniu takowych ulotek możemy na spokojnie przeanalizować je w domowym zaciszu wybierając potrawy najsmaczniejsze dla nas.
- musimy pamiętać aby nasze menu różniło się od "wczorajszego", codziennie wybierajmy coś nowego, dzięki czemu menu nie znudzi tak szybko naszego podniebienia.
- dzięki fachowemu podejściu do sprawy posiłku mamy pewność, że posiłek nie znajmie nam więcej czasu niż względnie z początku zakładaliśmy, że zająć może
- cały tydzień nasze śniadanie będzie wyglądało barwnie kulinarnie
- szef nas nie skarci
- wrócimy do pracy z uśmiechem na twarzy