Pod takim hasłem w niedzielne południe rozdawano ciepły posiłek osobom potrzebującym. Akcja ta jest prowadzona w Gdańsku od siedmiu lat. Tym razem okazało się, że rozdawanie jedzenia przeszkadza ochroniarzom gdańskiego dworca PKP.
Jak co roku, od siedmiu lat, w listopadzie rozpoczyna się akcja Jedzenie Zamiast Bomb, która trwa do wiosny. Jest to międzynarodowa inicjatywa (Food Not Bombs), która po raz pierwszy miała miejsce w latach osiemdziesiątych XX wieku w Stanach Zjednoczonych i została zainicjowana przez aktywistów ruchu antywojennego.Nieformalny i spontaniczny charakter
Gdańska akcja pierwszy raz odbyła się jesienią 2001 roku w ramach protestów antywojennych związanych z konfliktem w Afganistanie. Grupa osób wywodzących się ze środowiska wolnościowego i antywojennego postanowiła rozdawać jedzenie, wyrażając w ten sposób swój protest wobec wojen i przeznaczaniu publicznych pieniędzy na zbrojenia. Akcja ta ma charakter nieformalny i spontaniczny, osoby w nią zaangażowane przygotowują co tydzień ciepły posiłek dla około 100 osób, korzystając wyłącznie z własnych środków, gotując jedzenie w prywatnych mieszkaniach.
Ostra reakcja ochroniarzy
W tym roku aktywiści spotkali się z ostrą reakcją ochroniarzy gdańskiego dworca. Okazało się, że dobroczynna akcja przeszkadza zarządcy dworca, który zabronił rozdawania posiłków na terenie do niego należącym. Ochroniarz, który domagał się natychmiastowego opuszczenia terenu PKP powoływał się na święte prawo własności i brak zgody właściciela na prowadzenie takiej akcji. W odpowiedzi, osoby rozdające posiłek powoływały się na prawo do korzystania z przestrzeni publicznej, jaką jest teren dworca.
Jedzenie zostało rozdane
Po kilku minutach wymiany zdań przybył również policjant oraz strażnik ochrony kolei. Potwierdzili oni słowa pracownika ochrony o prywatnym statusie terenu, na którym uczestnicy akcji się znajdowali i poprosili ich o zmianę miejsca. Nie było to jednak konieczne, gdyż prawie całe jedzenie zostało już rozdane i nie było więcej chętnych na ciepły posiłek. Nie oznacza to jednak, że problem ludzi bezdomnych z gdańskiego dworca nie istnieje.
Dworzec niedostępny dla bezdomnych i ubogich
Z rozmowy z osobami korzystającymi z pomocy aktywistów wynikało, że obszar dworca jest teraz niedostępny dla bezdomnych i ubogich, którzy spędzali tam większość czasu w okresie zimowym. Jeden z nich mówił nawet, że są w bardzo brutalny sposób wyrzucani lub po prostu nie wpuszczani na teren dworca przez pilnujących go ochroniarzy.
Zderzenie różnych idei
Jak deklarują organizatorzy akcji Jedzenie Zamiast Bomb, oprócz wymiaru praktycznego, jakim jest pomoc ludziom ubogim i głodnym, chodzi w niej również o przekaz ideowy. Jak pokazuje gdański przykład, na dworcu zderzają się dwie skrajne idee. Pierwsza, reprezentowana przez aktywistów, to idea bezinteresownej pomocy i działalności społecznej, połączona z idealistyczną wizją świata. Druga natomiast, uosobiona przez dworcowych ochroniarzy, to idea społeczeństwa opartego na sile i władzy pieniądza, gdzie rozdawanie jedzenia jest traktowane jako naruszenie porządku.
Czy idee te da się jakoś pogodzić i doprowadzić do poprawy losu tych najuboższych, korzystających z pomocy społecznej ludzi? Czas pokaże, a tymczasem aktywiści z gdańskiej inicjatywy Jedzenie Zamiast Bomb zapowiadają kontynuację akcji w dotychczasowej formie.
Odpowiedź Marka Sadowskiego, administratora dworca PKP W Gdańsku
Tydzień temu na terenie dworca pojawiły się przez nikogo nie podpisane ogłoszenia, o tym, że będą rozdawane bezpłatne posiłki. Nie mam nic przeciwko wspieraniu osób potrzebujących, ale dobrze by było, żeby organizatorzy takiej akcji uzgodnili wcześniej z nami gdzie i kiedy mogliby je rozdać. Są miejsca w których mogą te zupki wydawać i ja takie miejsce wskazałem, z tyłu dworca, na rampie, przy tzw. "ogrzewalni". Jednak oni woleli rozdawać je zprzed budynkiem dworca w centralnym miejscu, na co się nie mogłem zgodzić.
Grupę tę można było zidentyfikować tylko po anarchistycznym transparencie jaki wywiesiła przed dworcem. Ale nie pisze tu już nikt o tym, że zbierali również pieniądze do puszki, o czym powiedzieli mi pracownicy ochrony. Nieprawdą jest też to, że wszystkie zupy rozdali, bo to było tylko kilka lub kilkanaście zupek. Ja im tłumaczyłem, gdzie są w tej chwili bezdomni, na dworcu ich nie ma - ale organizatorzy woleli stać przed dworcem PKP. Nie jesteśmy przeciw rozdawaniu zupy komukolwiek, ale niech to ma ręce i nogi.